# Garstka wspomnień z sezonu 2017 część druga

Prace na pasiece uległy spowolnieniu w ten lipcowy, deszczowy wieczór.
Siedliśmy z najlepszą z żon przed ekranem, aby po raz siedemnasty obejrzeć
znakomity dokument pt. "Więcej niż miód"[1] i w tej właśnie chwili
uświadomiliśmy sobie, że... Jeszcze nie odpękaliśmy naszego wakacyjnego
wyjazdu! Cóż było robić. Spakować się i jechać.

=> https://www.youtube.com/results?search_query=więcej+niż+miód 1:
https://www.youtube.com/results?search_query=więcej+niż+miód

Zatem nie mieszkając, bo gdzie tu mieszkać, wakacje przecież, zapakowaliśmy
się w auto i pognaliśmy do Kotliny Kłodzkiej, gdzie nasz mentor Konrad
rozpoczął intensywny projekt przywracania pszczół do ich naturalnego
środowiska - czyli do lasów. W międzyczasie poważnie pomnożył swoją
pasiekę, aż zaczęła przypominać trochę te z amerykańskich filmów. Tak
to jest, jak się ma małe straty zimowe. Bo za zimę zapłacił wręcz
pomijalnie. Dopiero kwietniowe ochłodzenie dało mu po tyłku. Ale co to dla
nas - pszczelarzy naturalnych, nie takie rzeczy widzieliśmy. Jak się zalicza
98% strat między listopadem i marcem, tyłek twardnieje, choć serce krwawi
jak zawsze.

=>
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-20/2017-07-20-Gniewoszow
_01_pasieka_przydomowa.jpg Przydomowa pasieka Konrada [IMG]

Tak w ogóle to wyjazd był prawie bezpszczelarski. Zaledwie przejrzeliśmy
najnowsze odkłady - w górach kwitła gryka na całego, więc miał 100%
unasiennionych, wyhodowanych przez same pszczoły metodą łokełej, matek w
dobrze samowykarmionych rodzinkach nukleusowych.

Za to rozwijaliśmy się pod kątem prastarej gałęzi pszczelarstwa, czyli
bartnictwa. Zwrócę tutaj uwagę, że naturalnym środowiskiem lokalnej
pszczoły (czyli środkowoeuropejskiej) był las, lub coś do złudzenia go
przypominającego. Grądy porośnięte przez klony, lipy, graby, buki, dęby, z
pnącymi się bluszczami, pałętającą po ściółce borówką, maliną,
kruszyną... Raj dla pszczół. Tam sobie one bytowały, a ludzie, kiedy
odkryli, jak bardzo im smakuje miód, a do czego można wykorzystać wosk,
szybko się połapali, że można owadom delikatnie pomóc.

=>
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-22/2017-07-22-gniewoszow
-001_narzedzia_bartne.jpg Narzędzia do dziania barci [IMG]

--------------------------------------------------------------------------------

A było to bardzo dawno temu, co można wnioskować np. na takiej podstawie,
że słowo "miód" jest powszechniejsze, jeżeli poszuka się w różnych
językach nazwy napitku, niż produktu pszczelego (ang. "mead", staroangielskie
"medu", niemiecki "met", duński "mjød", litewski "midus", węgierski
"mézsör", estoński "mõdu"), tymczasem miód jako produkt pszczeli ma dwie
nazwy indoeuropejskie, jedno od rdzenia "med" (grupa Satam) - w tym także
"mel" (łacina, greka), drugie od rdzenia "hon" (grupa Kentum). Archeologia
językowa może podać tu dwie hipotezy:

* nazwa miodu utworzyła się w językach indoeuropejskich już po ich podziale
na dwie duże grupy
* miód jako napój winopodobny upowszechnił się w drugim rzucie z rejonu
grupy języków Satam

Oraz wysnuć przypuszczenie, że język polski być może nie przechowuje
reliktów językowych.

=>
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-22/2017-07-22-gniewoszow
-004_potem_dlubanie.jpg Dłubanie kłody [IMG]

Takoż patrząc na słowo "wosk" można by przyjąć hipotezę, że niektóre
narody grupy Kentum uczyły się pozyskiwania wosku od narodów z grupy Satam
(lubo w drugą stronę), bo mają zaimportowaną nazwę z rdzenia "was". Na
dzisiejsze można by powiedzieć, że Germanie uczyli się od Słowian.
Tymczasem w łacinie i językach romańskich pozostaje nazwa "cera" (greckie
"keri"). Obstawiam pierwszy kierunek, a to dlatego, że w litewskim mamy
"midus" i "vaszkas", a to język reliktowy. Czyli z tego by wynikało, że
romańscy, greccy i germańscy barbarzyńcy tak szybko maszerowali przez
obszary Europy Środkowej, że nie zdążyli się nauczyć sztuki
pszczelarskiej. Ale idący za nimi protoplaści Słowian (ludy Irańskie, np.
Scytowie, Sarmaci) oraz nieindoeuropejscy Ugrofinowie byli już bardziej
spostrzegawczy, a może łakomi na słodkości? W formie lekko sfermentowanego,
bursztynowego w kolorze napoju. Ale nie piwa. Wspomnieć też warto, że
współcześnie popularne w Polsce (oraz innych krajach słowiańskich) słowo
"ul" oznacza właśnie "podłużne wydrążenie, zagłębienie", czyli to, co
dziś nazywamy słowem "barć", którego historia wydaje się nowsza.

Ale do tematu. Ze zwykłych złodziei miodu leśni ludkowie zaczęli stopniowo
zamieniać się w pasterzy pszczół.

=>
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-22/2017-07-22-gniewoszow
-010_kaska_walczy_konrad_patrzy.jpg Równouprawnienie w dzianiu [IMG]

I tak najsampierw rozbudowywali potencjalne, naturalne siedliska pszczele,
czyli dziuple. Poszerzali ich kubaturę, o ile to było konieczne i budowali
otwór serwisowy. Wstawiali doń zatwór i klinowali patykami. Później, w
miarę rozwoju technologii, kiedy pojawili się kowale, zaczęli wyrabiać
sztuczne dziuple, po słowiańsku zwane barciami. A pszczołom w to graj -
skoro pojawiły się miejsca do zasiedlenia, najwyraźniej postanowiły je
zająć. I naprodukować miodu, który człowiek mógł im zabrać. W ten
sposób, rok po roku, wiek po wieku, rozkręcił się biznes eksportu miodu i
wosku z terenów Wschodniej i Środkowej Europy, o czym można już przeczytać
bodaj nawet w pismach Herodota. Do tego m.in. celu Grecy założyli nawet porty
u ujścia Borystenesu czyli Dniepru, Hypanisu czyli Bohu i Tyrasu czyli
Dniestru. Znakiem tego musiało się to choler... Znaczy, bardzo opłacać.

=>
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-22/2017-07-22-gniewoszow
-012_pila_jednak_szybciej.jpg Zaczyna się od piły łańcuchowej [IMG]

Wkrótce na biznesie położyła łapę lokalna władza. Najsampierw monopol
posiedli udzielni władcy, czyli książęta na przykład. Bartnicy byli w
pewnym sensie ich pracownikami, choć większość zbioru należała do nich -
jako wypłata. Ale już wtedy ściśle określono ich obowiązki, m.in. nakaz
corocznego zwiększania liczby barci. Stopniowo do biznesu wchodziły dwory,
które odkupywały przywileje, albo otrzymywały je pod jakimiś warunkami.
Wtedy bartnicy zaczęli się organizować w bractwa, dla ochrony interesów
przed śliniącym się z chciwości szlachetką, co wydaje się oczywiste, bo
każdy szlachetka ślini się z chciwości. Posiedli przywilej stawiania w
lasach kleci, w których mogli przetrwać w sezonie pszczelarskim i nie kapało
na głowę. W następnym etapie bartnicy otrzymali prawo do zakładania
gospodarstw w borach (czyli obszarach leśnych, na których prowadzono
gospodarkę bartną), w tym prawo do karczowania pewnych działek pod uprawę.
Wtedy zaczęły powstawać osady, które dostały nazwy "Bartniki", "Budy",
albo "Bory". Ale mamy też taką historyczną nazwę wsi, jak "Bartodzieje",
występującą w różnych częściach kraju. To mi wygląda na osadę
specjalistów - może najmowali się bartnikom, którzy nie nadążali z
realizacją norm dziania, a też wyrabiali kłody bartne? Bo w następnym
etapie bartnicy zaczęli stawiać pasieki, żeby nie mieć za daleko do pracy.
Pasieką nazywano kawałek ziemi, na którym stawały kłody - na początku na
podwyższeniach, czyli stojłach, a potem już tylko na płaskiej podstawce,
wprost na ziemi. Zbiegło się to z likwidacją borów, czy to przez wyrąb,
czy przez carskie ukazy (bo w międzyczasie prawie wszystkie tereny z
gospodarką bartną dostały się pod carat). Wówczas bartnicy mieli prawo
"odpilić" część pnia, w którym znajdowała się barć, i postawić kole
chałupy w charakterze kłody.

A ile tych kłód stanęło im kole doma, jak już prawie wszystki barcie
zdjęli z drzew? Świadectwa są niejasne. Ale mogło to być nawet ponad
tysiąc w jednym gospodarstwie. Tak twierdzi dziewietnastowieczny badacz tematu
Mikołaj Witwicki. Brzmi to kosmicznie, ale wydaje się możliwe do
udźwignięcia dla jednej bartniczej rodziny. Z Lasu Lebedyn[2] wieśniacy dali
dziesięcin łącznie 200 stągwi miodu, czyli ok. 50 ton miodu - samej
**dziesięciny**, czyli zebrali ok. 500 ton. W linkowanym źródle stoi, że
włościanie utrzymywali w ukraińskich stepach (i lasostepach) po 100 barci
lub kószek (lub więcej) w każdej chłopskiej rodzinie.

=>
https://books.google.pl/books?id=A_YKAAAAIAAJ&pg=RA1-PA166&lpg=RA1-PA166
&dq=las+lebedyn&source=bl&ots=Y6h3HjiahM&sig=QAlCkbjkjo1Cr9fljlE
TBTOfdlI&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwjSq47jjuXSAhWGB5oKHRmpAlYQ6AEIHDAA#v=
onepage&q=las lebedyn&f=false 2:
https://books.google.pl/books?id=A_YKAAAAIAAJ&pg=RA1-PA166&lpg=RA1-PA166
&dq=las+lebedyn&source=bl&ots=Y6h3HjiahM&sig=QAlCkbjkjo1Cr9fljlE
TBTOfdlI&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwjSq47jjuXSAhWGB5oKHRmpAlYQ6AEIHDAA#v=
onepage&q=las lebedyn&f=false

=>
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-22/2017-07-22-gniewoszow
-002_najpierw_pilowanie.jpg Piłą szybciej? [IMG]

Rozważania nasze zmierzały w kierunku zbiorów z martwych, lub opuszczonych
pszczelich siedlisk, naturalnych i sztucznych. Przecież tak naprawdę bardzo
mało wiemy o rzeczywistej gospodarce bartnej sprzed wieków. Możemy się
tylko domyślać. Wiadomo, że jesienne podbieranie miodu i wosku, zwane
wówczas *kleczbą*, odbywało się we wrześniu i polegało na odcięciu
dolnych części plastrów nie obsiadanych przez pszczeli kłąb - innymi
słowy nadwyżki, którą owady stworzyły, ale której z całą pewnością
nie użyją ani w zimie, ani następnej wiosny. Nie wiadomo nam jednak, co
bartnik robił od maja (wiosenne podmiatanie barci) do września (kleczba), ani
od września do maja. Mamy informacje, ile wosku przeszło przez komorę celną
w roku 1506 i 1507: 106 tysięcy kamieni, czyli (kamień staropolski = ok.
12kg) ok. 1300 ton wosku. Zgodnie ze współczesnym przelicznikiem oznacza to,
że równocześnie mogli pozyskać do 7000 ton miodu - z całą pewnością
mniej, bo odcinano także puste fragmenty plastrów, wosk był wówczas
droższy od miodu. A mówimy przecież tylko o wosku, który poszedł na
eksport. Zakładając, że w czasach, gdy każdy bez wyjątku żył w
nieustannym zagrożeniu głodem, nie marnowano niczego, co potrafiono
spożytkować. Zatem wybieranie miodu i wosku z wymarłego ula wydaje się
czynnością ze wszech miar uzasadnioną. Pamiętajmy, że w dawnych czasach
nie istniały bakterie, a myszy i żaby rodziły się z brudu. Ludzie nie
obawiali się byle czego, codziennie stykali się z większymi zagrożeniami.
Ocenia się, głównie na podstawie danych przekazanych przez aktywnych
bartników z Baszkirii, że maksymalnie połowa istniejących barci/kłód
była zasiedlona. Baszkirzy relacjonują zbiory ok. 15kg miodu z zasiedlonej
barci, ale rezerwat Szulgan-Tasz[3] to potężny kompleks lasów
klonowo-lipowych. Bardzo możliwe, że na większości obszarów zbiory z barci
były mniejsze i oscylowały około 5kg miodu.

=> https://ru.wikipedia.org/wiki/Шульган-Таш_(заповедник)
3: https://ru.wikipedia.org/wiki/Шульган-Таш_(заповедник)

=>
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-22/2017-07-22-gniewoszow
-014_barciowiszcze.jpg Barciowisko [IMG]

I dalej jakoś to szło, o czym nie będę tu pisać, bo to mój blog, a nie
podręcznik historii. Kto zainteresowany, znajdzie sobie dane.

--------------------------------------------------------------------------------

Zorganizowaliśmy z inspiracji Konrada spotkanie bartników z Dolnego Śląska.
Okazało się, że jest ich niewielu, ale paru jest. Przybył nawet cichociemny
spod Jeleniej Góry, który obsługuje już kilkanaście gniazd, w tym kilka
barci. Dysponuje sporą wiedzą i ciekawie nam opowiadał.

Aby kompletnie pszczelarsko nie zardzewieć, pozwoliłem sobie w ramach zajęć
terenowych wydziać jedną kłodę bartną, którą później zabraliśmy do
domu, aby stało się zadość nowej, świeckiej tradycji, że zawsze coś od
Konrada przywozimy ze sobą.

=>
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-22/2017-07-22-gniewoszow
-013_kloda_w_aucie.jpg Kłoda załadowana do auta [IMG]

Stanęła obok do cna w okresie bezpożytkowym wyrabowanej paki. Na razie ma
sobie stać i schnąć. Muszę jej dorobić jeszcze zatwór z jakiegoś klocka
drewnianego, wylotek (choć jeżeli zatwór będzie nieszczelny, to nie
potrzeba), może jakieś zaleszczenie i może daszek, aby deszcz nie wsiąkał
w pory drewna od góry. To się jeszcze zastanowimy.

=>
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-24/2017-07-24-Skolimow_0
2_kloda_ustawiona.jpg Kłoda ustawiona [IMG]

Na koniec pragnę tylko zaznaczyć, że pszczoły w barciach żyły sobie
samodzielnie, bez leczenia, bez ramek, bez dokarmiania (prawdopodobnie). I
jakoś to szło.

Dobranoc.


📅 wto 15 sierpnia 2017


=> ./index.gmi ↩ Index (Strona główna)

=> ./category/pasieka-zapiski.gmi 📁 Pasieka - Zapiski
=> ./tag/zapiski.gmi #zapiski
=> ./tag/prace.gmi #prace