# Zorganizowana opieszałość

## Słowo wstępne od tłumacza

Kiedy bezładne podążanie za odsyłaczami (jako prokrastynacja od innych,
znacznie ważniejszych spraw) doprowadziło mnie do tego artykułu[1], od razu
wskoczył on na szczyt mojej kolejki czytelniczej. Co, oczywiście, sprawiło,
że zabrałem się za jego czytanie dopiero po kilku tygodniach. I nie mogłem
skończyć. Przegryzałem się akapit po akapicie i... Odkładałem na potem. W
końcu pojawiło się inne, ważniejsze zadanie, dzięki któremu nie tylko
udało mi się przeczytać poniższy artykuł, ale z miejsca go
przetłumaczyłem (co zajęło ok. 1,5 godziny), aby podzielić się tym
rzadkim, odkrywczym tekstem z nie mówiącym po angielsku światem (a
konkretnie tylko jego polską cząstką). Zapraszam do lektury.

=> http://www.chronicle.com/article/How-to-ProcrastinateStill/93959 1:
http://www.chronicle.com/article/How-to-ProcrastinateStill/93959

=> https://en.wikipedia.org/wiki/John_Perry_(philosopher) 2:
https://en.wikipedia.org/wiki/John_Perry_(philosopher)

# John Perry[2]: Zorganizowana opieszałość: Rób mniej, oszukuj się i
odnieś sukces na dłuższą metę

"...każdy może zrobić dowolną ilość prac, pod warunkiem, że nie jest to
praca, którą ma robić w danej chwili." - Robert Benchley z Chips off the Old
Benchley, 1949

Od miesięcy zbierałem się, by napisać ten szkic. I dlaczego w końcu to
robię? Dlatego, że znalazłem chwilę czasu? Błąd. Mam mnóstwo papierów
do wykładów, zamówienia na wpisy do podręczników, (...) i projekty prac
dyplomowych do czytania. Praca nad tym szkicem jest ucieczką od powyższych
obowiązków.

Oto esencja tego, co nazywam zorganizowaną opieszałością (structured
procrastination). Odkryłem metodę, która przeształca opieszałych
(procrastinators - kunktatorów?) w efektywne jednostki ludzkie, szanowane i
podziwiane za swoje osiągnięcia i dobrą organizację czasu. Wszyscy
opieszali odkładają na potem rzeczy, które muszą zrobić. Zorganizowana
opieszałość to sztuka sprawienia, by ta wada zaczęła przynosić ci
korzyść.

Prokrastynacja nie oznacza, że nie robi się kompletnie niczego. Opieszali
rzadko nic nie robią, oddają się sprawom mało użytecznym, jak ostrzenie
ołówków, podlewanie kwiatków, czy sporządzaniem diagramów organizacji
dokumentów, kiedy je wreszcie uporządkują. Dlaczego tak postępują?
Ponieważ odrzuca ich konieczność uczynienia czegoś ważniejszego. Gdyby
jedyną rzeczą do zrobienia dla nich było naostrzenie ołówków, nie
znaleźlibyśmy siły na Ziemi, która by ich do tego zmusiła. Aczkolwiek
mogą się zmotywować do sprawienia zadań, które są trudne, skomplikowane i
ważne, o ile nie są one ważniejsze od innych.

Zorganizowana opieszałość oznacza kształtowanie sktruktury zadań do
zrobienia w sposób, który wykorzystuje powyższy fakt. Lista zadań w głowie
ma być ułożona według ważności. Zadania pilniejsze i istotniejsze znajdą
się na górze. Poniżej są także dość ważne zadania. Ich realizacja jest
sposobem na uniknięcie wykonania zadań ze szczytu listy. Z takim odpowiednim
uporządkowaniem kunktator staje się użytecznym obywatelem. W rzeczywistości
może on nawet zdobyć, podobnie do mnie, reputację człowieka zdolnego
uczynić bardzo wiele.

Najdoskonalej moja zorganizowana opieszałość wyraziła się, kiedy z żoną
pełniliśmy funkcję Resident Fellows (czyżby odpowiednik naszego "opiekuna
studentów"?) w Soto House, akademiku Uniwersytetu Stanforda. Wieczorami, w
obliczu projektów wykładów, kolokwiów do sprawdzenia, jakichś papierów
komisji, opuszczałem nasz domek obok akademika i szedłem do świetlicy, by
grać ze studentami w ping-ponga, omawiać ich sprawy mieszkaniowe, lub po
prostu poczytać tam gazetę. Zdobyłem reputację doskonałego Resident
Fellow, jednego z tych rzadkich belfrów na kampusie, którzy spędzają czas
ze studentami i dobrze ich poznają. Cóż za układ: grasz w ping-ponga, aby
uniknąć ważniejszych obowiązków i zdobywasz reputację Pana Chipsa[3].

=> https://pl.wikipedia.org/wiki/Żegnaj_Chips 3:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Żegnaj_Chips

Kunktatorzy zwykle obierają błędną taktykę. Próbują zminimalizować
swoje zobowiązania, zakładając, że jeżeli będą mieć tylko kilka spraw
na głowie, przestaną zwlekać i je po prostu załatwią. Ale stoi to w
sprzeczności z podstawową naturą opieszałego i niszczy źródło jego
podstawowej motywacji. Nieliczne zadania na liście z definicji należą
wyłącznie do kategorii "najważniejsze", więc jedyną metodą, aby ich nie
wykonać, to nic nie robić. A to jest droga, by zamienić się w wałkonia
(couch-potato), a nie skuteczną jednostkę ludzką.

W tym miejscu moglibyście spytać: "Co z tymi najważniejszymi zadaniami z
samej góry listy, których kunktator nigdy nie spełnia?". Faktycznie, mamy tu
pewien problem.

Sztuczka polega na tym, by wybrać właściwy rodzaj zadań na górę listy.
Idealne charakteryzują się dwiema cechami. Po pierwsze, wydają się mieć
jasno określone terminy (w rzeczywistości nie mają). Po drugie, wyglądają
na niesamowicie ważne (ale tak naprawdę nie są). Szczęśliwie, życie
zarzuca nas wprost takimi zadaniami. Na uniwersytecie znacząca większość
należy do tej kategorii, jestem przekonany, że tak samo działa to dla
wszystkich dużych instytucji. Weźmy na przykład pozycję znajdującą się
aktualnie na samym szczycie mojej listy. To zakończenie eseju o objętości
(?) w filozofii języka. Miałem to skończyć już jedenaście miesięcy temu.
Osiągnąłem ogromną liczbę istotnych celów, jako metodę, by tego nie
robić. Kilka miesięcy temu, dręczony przez poczucie winy, napisałem list do
redakcji, mówiąc, jak bardzo mi przykro z powodu opóźnienia i wyrażając
najszczersze intencje powrotu do pracy. Oczywiście, samo pisanie tego listu
było sposobem, by nie pracować nad artykułem. Okazało się, że tak
naprawdę moje opóźnienie nie było dużo większe od innych. A jak w istocie
ważny jest ten artykuł? Nie aż tak bardzo, by coś wyglądające na
ważniejsze nie mogło z nim wygrać. W końcu go napiszę.

Inny przykład: formularz zamówienia na podręczniki. Mamy teraz czerwiec. W
październiku będę miał wykłady z epistemologii. Formularze na książki
już są przeterminowane w księgarni. Oto doskonałe zadanie na szczyt listy,
z napierającym terminem (dla was, nie-opieszałych, zwracam uwagę, że tak
naprawdę terminy zaczynają być palące tydzień - dwa, zanim przeminą).
Prawie codziennie dostaję przypomnienie z sekretariatu, studenci czasami
pytają mnie, co będą mieli do przeczytania. A niewypełniony formularz leży
dokładnie pośrodku mojego biurka, dokładnie pod papierem śniadaniowym po
kanapce z ostatniej środy. To zadanie leży prawie na szczycie mojej listy,
denerwuje mnie i motywuje do spełniania innych przydatnych, ale pozornie mniej
istotnych spraw. W rzeczywistości księgarnia została wcześniej zarzucona
formularzami zamówień od tych nieopieszałych, antykunktatorów. Mogę
złożyć swój w połowie lata i wszystko będzie w porządku. Muszę
przecież tylko zamówić popularne, dobrze znane książki od sprawnych
wydawców. A pomiędzy teraz a, powiedzmy, 1 sierpnia przyjmę inne, widocznie
ważniejsze zadanie. Wtedy moja psychika poczuje się w porządku, by
wypełnić zalegający formularz jako metodę uniknięcia wypełnienia tej
nowej, istotniejszej sprawy.

Spostrzegawczy czytelnik może w tym momencie odnieść wrażenie, że
zorganizowana opieszałość wymaga pewnej ilości samooszukiwania, ponieważ
stale trzeba odwracać piramidę z podstawy na czubek. Dokładnie. Trzeba
umieć rozpoznać i zaangażować się w zadania o nadmuchanym znaczeniu i
nierealnych terminach z poczuciem, że naprawdę są ważne i pilne. To nie
problem, ponieważ praktycznie wszyscy kunktatorzy posiadają doskonałe
umiejętności autodecepcji (potrafią wmawiać sobie różne rzeczy). A cóż
może być szlachetniejszego, niż użyć jednej wady charakteru, by
zniwelować wredne skutki innej?


📅 czw 06 kwietnia 2017


=> ./index.gmi ↩ Index (Strona główna)

=> ./category/z-poziomu-podlogi.gmi 📁 Z poziomu podłogi
=> ./tag/zpodlogi.gmi #Zpodlogi
=> ./tag/przydum.gmi #przydum
=> ./tag/obyczaje.gmi #obyczaje