# Komentarz do artykułu w Rzepie pt. "Nigdy nie dogonimy bogatych"

=> http://www.rp.pl/artykul/9157,887447-Nigdy-nie-dogonimy-bogatych.html
Artykuł ukazał się >>TU<<

***Konkluzja artykułu jest taka, że wymierający naród nie może mieć
dobrej gospodarki. A czemu? A temu, że ciąży na nim obowiązek utrzymania
swoich staruszków. A skąd ten pomysł? A z połowy XIX wieku, kiedy na
jednego staruszka (bez emerytury!) przypadało 120 osób w wieku produkcyjnym -
tzw. umowa społeczna była dobrą polityczną propozycją i możliwością
zdobycia pieniędzy na zbrojenia. Teraz układ powoli się odwraca i za chwilę
jeden pracujący będzie utrzymywał 20 staruszków-emerytów.***

***Pytanie, jak zawrócić trend? Otóż wszyscy tutaj powtarzają, że kobiety
muszą dzieci więcej rodzić. A niby czemuż to miały by być takie
głupie?*** Jeżeli na rodzinę wywierane są dwa naciski, które w czasach,
kiedy stosunek liczby starców do młodzieży nie miał istotnego znaczenia,
nie istniały: 1)wysoki poziom życia i 2)system emerytalny; o masowej
produkcji niemowląt nie ma i nie będzie mowy, choćby politycy z
dziennikarzami na spółkę co wieczór w telewizji robili Rejtana. Bo zarówno
jak potencjalni ojcowie, potencjalne matki mają dużo ciekawszych rzeczy do
roboty, niż chowanie bachorów. Mówię z doświadczenia, świat dziś jest
pełen podniet, które świetnie mogą zastąpić męki rodzicielstwa, np.
skoki na spadochronie, żeglarstwo morskie, podróże, kolekcjonowanie,
grillowanie, Camel Trophy... Dzieci w tym wszystkim tylko przeszkadzają.

Rodzina (o ile parę bez dzieci można nazwać rodziną), która decyduje się
na dzieci, decyduje się zatem na obniżenie swojej stopy życiowej o co
najmniej połowę (licząc od średniej krajowej wydatki, jakie trzeba
ponieść na dzieci oraz pracę, którą trzeba włożyć) - bezpośrednio z
powodu dzieci. Bo przecież jeszcze podejmuje liczne decyzje z dziećmi
związane tylko pośrednio (np. decyzja o zakupie na kredyt mieszkania, zamiast
tułania się po wynajętych lokalach, zakup większego samochodu lub w ogóle
jakiegoś itp.), które stopę życiową obniżają dodatkowo i wprowadzają w
życie poczucie tymczasowości nowego rodzaju, kiedy połowę, lub więcej,
pensji zjadają raty kredytu hipotecznego.

Podsumowując: dzieci w dzisiejszych czasach mieć się nie opłaca. Internet,
telewizja oraz inne rozrywki z powodzeniem potrafią je zastąpić.

=>
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/d/d7/Gdp_per_capita_ppp_world_map.
PNG GDP per capita [IMG]

W świetle powyższego zatem, jakie widać rozwiązania?

1. Eutanazja staruszków - opcja odpada, przynajmniej w moich oczach.
2. Wprowadzenie podatku "bykowego" - odpada, nie da się wprowadzić

następnego podatku w wysokości 50% pozostałego dochodu i nie spowodować
emigracji pracujących do szarej strefy.
3. Sprowadzenie nowej, "świeżej krwi" - próbowali to na Zachodzie zrobić z
muzułmanami i teraz mają kłopot, do którego się nie chcą przyznać. U nas
mogłoby wypalić, bo bardziej się do nas garną Wietnamczycy, a to pracowity
i liczny naród buddystów-konfucjanistów - ale z jakiegoś powodu nasza
władza woli wspierać Czeczeńców, a Wietnamczyków gonić. Nie rozumiem tego.
4. Obniżenie stopy życiowej - samo się zrobi, czego dowodzi komentowany
artykuł. Dobre (znaczy, złe, nikt tego nie chce i świadomie nie narzuci),
ale nie wystarczy, patrz punkt niżej:
5. **Likwidacja obowiązkowych ubezpieczeń emerytalnych.** Tylko
świadomość, że ubezpieczenie na starość to własny majątek (nawet
zainwestowany w polisę emerytalną, ale z własnej woli i wedle własnego
pomysłu) oraz dzieci, które go odziedziczą, skłania ludzi do
przedsiębiorczości i zakładania LICZNYCH rodzin!** Wiem, że to teza z
programu Pierwszego Błazna Rzeczpospolitej, ale moim zdaniem takie są fakty.
Akurat stopa życiowa Polaków wciąż jeszcze nie jest tak wysoka, żeby w
ogóle zaniechali rozmnażania się. Ale złudna obietnica emerytury jednak,
moim zdaniem, wciąż niektórych powstrzymuje od roboty. W związku z tym
decydują się na rozwiązanie luksusowe, mimo znanych już wyników
"wdrożeń" w Chinach: robią sobie jedno dziecko. Bo jedno, to radości
więcej, a roboty nie za wiele.

=> http://www.wiking.edu.pl/upload/geografia/images/swiat_przyrostn2009.jpg
Przyrost świat [IMG]

Czyli wymieramy. Ale trochę wolniej, niż Zachód.

Niektóre tezy tego artykułu warto by było sfalsyfikować. Otóż autor sam w
pewnym momencie pisze, że jakiś mądry profesor pokazuje, że u nasz
procentów zacznie ubywać koło 2030r. Ale względem czego? Czy ono wyliczenie
odnosi się do ekstrapolacji danego trendu z Zachodu, czy może jednak zajął
się też stworzeniem prognozy dla nich, a następnie porównał swoją
prognozę do prognozy dla Zachodu? Jeżeli zbyt namieszałem, uproszczę,
cytuję:

> Obecnie
> PKB na głowę mieszkańca z uwzględnieniem siły nabywczej w Polsce
> wynosi **63 proc. średniej 27 krajów Unii Europejskiej**. **W 2000
> r**. było to zaledwie **48 proc.** Pokonaliśmy zatem spory dystans w
> pogoni za bogatszymi krajami Zachodu. Choć także w tym pościgu tkwią
> łyżki dziegciu, które zmniejszają nasze zasługi.
> Po pierwsze, do Unii wstąpiło od 2000 r. 12 mniej zamożnych krajów z
> Europy Wschodniej. Zwłaszcza Bułgaria czy Rumunia istotnie zaniżają
> średnią europejską. A skoro tak się stało, to łatwiej jest „gonić"
> taką Europę.

> **Po drugie, nasz awans, szczególnie w ostatnich latach, zawdzięczamy
> nie tyle naszej świetnej polityce gospodarczej czy fenomenalnemu
> rozwojowi, ale raczej temu, że to kraje Zachodu przeżyły załamanie
> wzrostu**. W 2009 r. realne PKB spadło w 27 krajach UE o 4,3 proc.,
> zwijały się gospodarki nawet największych krajów. Niemcy straciły 5,1
> proc., Włochy 5,5 proc., Wielka Brytania 4,4 proc. Nie mówiąc o
> krajach takich jak Łotwa, Litwa czy Irlandia, w których PKB zmalał
> odpowiednio o 17,7 proc., 14,8 proc. i 7 proc. Także kolejne lata 2010
>
> * 2011 nie były łaskawe dla gospodarek Unii. PKB całej „27" zwiększył
>
> się odpowiednio o 2 i 1,5 proc.

Zatem zdemaskował autor fałszywe rewelacje o naszej tygrysowatości,
pokazując, że jak obiekt, względem którego się oceniamy, słabnie i
marnieje, to nasze wyniki wyglądają w tym świetle lepiej. Innymi słowy
nawet, my również możemy marnieć i kurczyć się, ale na tyle wolniej w
porównaniu, że z pokładu Zachodu może to wciąż wyglądać jak wzrost.

Przechodząc zatem do kwestii wymierania Europy i skutków gospodarczych,
jeżeli u nas dzietność jest na niskim poziomie, a u nich na ujemnym, a
jednocześnie ten parametr w artykule wskazany jest jako kluczowy dla
długofalowego prognozowania gospodarki, należałoby porównywać się do
odpowiedniego, odnośnego punktu ich wykresu. A więc (by zacząć
niegramatycznie):

> proces doganiania najbogatszych krajów Zachodu zatrzyma się w 2020 r., a
> następnie odwróci. Zaczniemy stawać się relatywnie coraz biedniejsi!
> Prof. Rapacki wylicza, że w 2060 roku będziemy mogli pochwalić się
> zaledwie połową poziomu dochodu na mieszkańca krajów Zachodu,
> rozumianego jako „15" - tzw. kraje starej Unii.

Znaczy, różnica będzie rosnąć? Czy naprawdę będziemy coraz biedniejsi?

=> http://www.wprost.pl/G/wprost_gfx/1109/s38w.jpg Wzrost wprost [IMG]

O co mi chodzi? Chodzi o to, że autor twierdzi, iż dobrobyt bierze się z
pracy. A jeżeli u nas ubywa pracowników, znakiem tego dobrobytu też ubywa
(lub wolniej rośnie, bo u ekonomistów mierzy się tylko wzrosty). Ale
przecież wyludnienie dotyczy także krajów Zachodu! Czy zatem ich ten problem
nie dotknie? Śmiem wątpić.

Obawiam się, że nasz rodzimy chaos, korupcja, złodziejstwo i co tam jeszcze,
są dość solidną tarczą przed nieszczęściami. Jeżeli 20 lat temu Polacy
w trwodze modlili się do Boga, tak teraz, kiedy wreszcie za jaja ich ucapi ten
kryzys, znowu dadzą na msze, zaczną uprawiać grządki i robić dzieci - co
przywróci normalną gospodarkę mimo starań naszych polityków.

Pozostaje zatem tylko życzyć Zachodowi, żeby z tymi samymi problemami (oraz
muzułmanami) uporał się później niż my, a Niemcy, Anglicy, Francuzi znowu
będą do nas jeździć na saksy, jak to już miało miejsce w XVII wieku.

--------------------------------------------------------------------------------

=> http://www.stenografia.pl Słyszeliście o stenografii?

=> http://aedificare.smirnow.eu Zajrzyjcie także na opowieść o pewnej
przygodzie.


📅 czw 01 listopada 2012


=> ./index.gmi ↩ Index (Strona główna)

=> ./category/z-poziomu-podlogi.gmi 📁 Z poziomu podłogi
=> ./tag/zpodlogi.gmi #Zpodlogi
=> ./tag/eko-nom.gmi #eko-nom
=> ./tag/polityka.gmi #polityka
=> ./tag/polemika.gmi #polemika