# Mamy kredyt.

*Cały wczorajszy dzień roboczy upłynął mi na peregrynacji po mieście od
urzędu do sądu i innego urzędu. A wszystko to w celu skompletowania
pieczątek, żeby wypełnić warunki udzielenia kredytu na budowę domu.*

Najpierw odstawiliśmy starszą z młodszych do babci, a z najmłodszą,
czterotygodniową larwą udaliśmy się do Goldenegg na Pańskiej, gdzie od
9:30 do 11:30 czytałem umowę kredytową w obecności przedstawicielki banku.
I tak parę wątpliwości pozostało.

Później odwiozłem najlepszą z żon z dzieckiem do domu na Sadybę i udałem
się z przedstawicielką banku do babci, czyli mojej mamy, ponieważ "okazało
się", że ona jednakowoż musi się podpisywać na umowach, wekslach i innych.
Tu anegdota: bankierka zobaczyła w PESELu mojej mamy jej datę urodzenia i
zrobiła wielkie oczy: to pani tak młodo wygląda, taka przytomna i w ogóle.
Cóż, moja mama ciutek się obraziła, ale nic po sobie nie okazała, w myśl
zasady - jak masz wroga, to usiądź nad brzegiem rzeki i poczekaj, aż jego
ciało spłynie z prądem (wirując jak gówno w przerębli, nie
przymierzając).

Następnie skoczyliśmy do sądu, Wydział Ksiąg Wieczystych, złożyć jakiś
wniosek o wpis do hipoteki, pewnie, że jest obciążona. Tam, normalnie,
rewizja osobista, bramka jak na lotnisku i jeden strażnik próbujący to
wszystko jakoś samemu obgonić. Później kolejka po znaczek skarbowy, które
przecież znieśli (znaczki skarbowe, nie kolejki) - 200,00PLN, wreszcie
dokumenty złożone, no to wióra, ale po drodze skoczymy na Puławską, bo
bankierka musi tam zostawić dokumenty, a ja nie mam nic przeciwko temu, w
końcu jest okazja pojeździć po mieście, a nie tylko praca-dom, praca-dom.

W międzyczasie zadzwonił brat-student, że bankierka zostawiła u moich
rodziców swoją arcyważną pieczątkę. Krótka chwila satysfakcji dla mojej
mamy i zdawkowa uwaga na temat wieku i sklerozy.

Następnie wykonaliśmy krótki skok do Urzędu Skarbowego na Lindleya.
Niestety, jak to w urzędach, kasy czynne do 13:30, więc nie zdołałem
wnieść opłaty za podatek PCC-3 od czynności cywilno-prawnych. Za to
pobiegaliśmy sobie po piętrach, bo kontrola deklaracji znajdowała się na
Lindleya 16 w pokoju 110, a składanie deklaracji odbywa się na Lindleya 14 w
pokoju 313. Żeby było wygodniej. Dlaczego niby rzeczywistość ma być
logiczna i poukładana? Tu nie Szwabia, Polacy nie gęsi i swoje urzędy mają.

Po skarbcowym udaliśmy się niezwłocznie spowrotem do Goldenegg, albowiem
okazało się, że trzeba aneksować umowę ubezpieczenia domu w budowie i
potrzebny jest mój podpis. Przy okazji nadałem przelew 19,00PLN opłaty PCC-3
i wypełniłem zlecenie wypłaty I transzy kredytu.

Ufff. Ostatecznie wróciłem na Filtrową i zaparkowałem na Łęczyckiej.
Spojrzałem na zegarek: 15:20. Koniec dnia roboczego. Ale podobno udało nam
się spełnić warunki przyznania kredytu. W poniedziałek 2007-02-12
pieniądze powinny pojawić się na koncie.


📅 śro 07 lutego 2007


=> ./index.gmi ↩ Index (Strona główna)

=> ./category/blog-budowy-domu.gmi 📁 Blog budowy domu
=> ./tag/budowa.gmi #Budowa